![DSC02161.jpg](https://cdn.steemitimages.com/DQmU8AoHzne5v4kTLihVBd39vYxUguGQpG738szDSBwJ2GC/DSC02161.jpg)
- Witam Panie Krzysztofie, czy nie szuka Pan pracowników?
- oczywiście że tak, jak chcesz przyjedź jutro do mnie na godzinę 7.00 pojedziemy na jedną akcję, pogadamy po drodze, zobaczymy
- dobrze to jutro jestem na godzinę 7 rano u Pana.
I tak właśnie zaczęła się moja historia z byłym Detektywem, kilka miesięcy po jego zwolnieniu z aresztu. Już kiedyś pracowałem dla jego biura, jeździłem na pojedyncze obstawki imprez, ale nigdy osobiście nigdy się nie poznaliśmy.
Następnego dnia o 6.30 byłem pod domem mojego przyszłego pracodawcy. Nie chciałem się spóźnić więc przyjechałem wcześniej. Było cicho, w domu było ciemno, wyglądało jakby nikogo nie było. Ale pomyślałem, że poczekam może o 7 ktoś do mnie wyjdzie. I tak warowałem do godz. 10 rano. Ponieważ jestem trochę starej daty, troszkę mnie to zdenerwowało, pomyślałem wtedy że zostałem zlekceważony. Postanowiłem do niego zadzwonić i zapytać czy jest jeszcze mną zainteresowany.
- No witaj przyjacielu, miałeś być na 7
- no przecież jestem i cały czas czekam
- jak to? Gdzie czekasz?
- no u Pana pod domem?
- o jasny szlag, źle Ci powiedziałem, spotkanie było nie pod domem tylko na Orlenie koło domu. Jedź do domu, jak tu skończymy zadzwonię do Ciebie i umówimy się na rozmowę.
Minął cały dzień, nikt nie zadzwonił, miałem wrażenie że to spychoterapia z jego strony, pomyślałem że daje sobie spokój, lubię konkretne sytuacje albo w prawo albo w lewo a nie pośrodku.
Następnego dnia pod wieczór K.R. zadzwonił do mnie koło 18, zapytał czy mam samochód i żebym po niego podjechał około 23 pod jakiś tam adres i pogadamy.
O 18 byłem na miejscu, zszedł do mnie jakiś gość i powiedział żebym na niego czekał. I tak zeszło do 1 rano. Z jednej z klatek wyszedł w białej koszuli Krzysztof nieźle podpity i powiedział że zawiozę ich do jego domu. Pomyślałem wtedy że pewnie chodzi o Luizę. Rutkowski nie spodziewał się też takiego pojazdu, miałem wtedy Opla Kadeta, zaczął się śmiać.
- Rutkowski w Kadecie, ale numer dobrze że nie ma dziennikarzy bo nikt mi w to nie uwierzy.
Troszkę mnie to zabolało, każdy ma to na co go stać.
Ku mojemu zdziwieniu z klatki po 10 minutach wyszła jakaś młoda siksa, też pijana i mniej ubrana niż on. Oboje wsiedli na tylne siedzenie mojego samochodu i ruszyliśmy w stronę jego domu. Po drodze oczywiście nie obyło się bez przygód.
Jadąc przez centrum zatrzymała nas Policja, nie wiem jak to zrobili, ale jechali przeciwnym pasem i wyhaczyli Rutkowskiego na tylnym siedzeniu i do tego bez pasów. Kiedy podszedł do samochodu policjant bez ogródek zaczął rozmowę.
- Panie kierowco dlaczego para z tyłu nie ma pasów, co Rutkowskiego przepisy nie obowiązują?
Troszkę się zdziwiłem, wysiadłem z samochodu do policjanta żeby to jakoś załagodzić. Wtedy też wysiadł Rutkowski, zataczał się i do policjanta zaczął mówić nie dość że na TY to jeszcze zaczął mu rozkazywać. Wyczułem wtedy że Łódzka Policja nie przepada za Rutkowskim, nie myliłem się.
Policjant lekko się zagotował i kazał mu wsiąść do samochodu, próbowałem porozmawiać z policjantem jak normalny człowiek. Powiedziałem mu że to mój pierwszy dzień pracy i nie wiedziałem że K.R. tak się zachowa przy policji. Policjant uspokoił się ale:
- masz po prostu pecha, my go nie lubimy, wypisuje mandat za 100 PLN.
Przyjąłem, co miałem zrobić, nieźle kończył się mój pierwszy dzień pracy. Kiedy wsiadłem do auta usłyszałem:
- nie przejmuj się tym dupkiem, zazdrosny jest że Rutkowski ma laski i forsę, kasą się nie przejmuj jutro Ci dam na ten mandat.
I znów zaczęło się mizgolenie do panienki. Dojechaliśmy na miejsce.
- Jedz do domu i jutro się zdzwonimy.
Pomyślałem wtedy, że jeśli tak ma wyglądać moja praca to popracuje z miesiąc i szukam dalej roboty. Tak zakończył się mój niefortunny dzień pracy.
C.D.N...